Reklama

Niedziela Przemyska

Duszpasterska wizyta...

Niedziela przemyska 3/2013, str. 8

[ TEMATY ]

kolęda

Arkadiusz Bednarczyk

Pleban z Małej na Podkarpaciu (XVIII wiek)

Pleban z Małej na Podkarpaciu (XVIII wiek)

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Pewien ksiądz opowiadał kiedyś, że podczas dorocznej wizyty duszpasterskiej w dużym mieście zmęczony już trochę jego „kolega po fachu”, chciał skorzystać z łazienki i umyć ręce. Pani domu wpadła wówczas w nie lada przerażenie i konsternację, niestety było za późno. Kiedy duszpasterz otworzył drzwi łazienki i zapalił światło, jego oczom ukazał się tyleż dziwny, co komiczny widok: przestraszony piesek trzymany na kolanach przez równie przestraszonego, siedzącego na stołku „w egipskich ciemnościach” mężczyznę. Zdumiony kapłan nie wiedział co powiedzieć. Do końca nie bardzo było wiadomo, kto bardziej boi się „człowieka w sutannie” - pies czy jego pan...

Kolęda - szansą spotkania

Reklama

O kolędzie, czyli dorocznej wizycie duszpasterskiej powiedziano i napisano już chyba wszystko. A to, że stanowi zwykle kłopot dla każdej ze spotykających się stron: kapłana i parafian - kapłana bo odwiedzenie kilkudziesięciu mieszkań (zwłaszcza w miejskich parafiach) w ciągu jednego wieczora, to naprawdę wyczerpująca rzecz; parafian bo a nuż „wyjdzie szydło z worka”, że synowa albo szwagier nie za bardzo „czują miętę” do Kościoła. To znów ile wypada dać księdzu w „kopercie”, a może w ogóle nie dać. Czy wypada poczęstować czymś mocniejszym? A może ksiądz będzie robił werbunek do jakiegoś „kółka różańcowego”, każe posprzątać w kościele? Pewna pani martwiła się z kolei, że sam proboszcz zjadł u jej sąsiadki kilka kanapek, a u niej nie tknął niczego... A wszystko było takie świeżutkie i smaczne... Tymczasem założenia tej, dla wielu, powiedzmy sobie jasno, kłopotliwej wizyty duszpasterskiej, są zupełnie proste i zwyczajne - ustawodawstwo kościelne mówi, iż kapłani winni poznawać parafian, w tym osoby chore, ubogie, samotne, uczestniczyć w ich troskach i wspierać ich w trudach, a małżonkom i rodzinom pomagać w wypełnianiu ich powołania. Jest to więc przede wszystkim spotkanie kapłana ze swoimi parafianami, bliższe ich poznanie, nie tylko na Mszy św., gdzie w anonimowym zwykle tłumie trudno nawiązać bardziej osobiste relacje.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

A jak było w historii?

Sięgająca starożytnego Rzymu praktyka składania sobie życzeń i wzajemnego obdarowywania się drobiazgami z początkiem każdego miesiąca (tzw. kalend) legła właśnie u podstaw duszpasterskiej kolędy. Z końcem średniowiecza duchowni wraz z młodzieżą, uczniami parafialnych szkółek, klerykami, pielgrzymowali po domach z obrazem Dzieciątka lub relikwiami podając je wiernym do ucałowania. Przy okazji kapłani wędrujący po kolędzie starali się wykorzeniać panujące - zwłaszcza na polskiej wsi - zabobony związane z okresem Bożego Narodzenia. Niepiśmiennych ludzi kapłan uczył pacierza, przygotowywał także do spowiedzi i Komunii wielkanocnej. I choć wymiar duszpasterski kolędy zawsze stawiany był na pierwszym planie, to w czasach średniowiecza „kolęda” traktowana była również jako okazja do zbiórki środków, z których utrzymywali się plebani (dawni proboszczowie). Od trzynastego stulecia „kolęda” zaliczana była bowiem, obok np. ofiar z mesznego (ofiar z Mszy św.), chrztów, ślubów i pogrzebów do uposażenia duchownych w środki niezbędne do utrzymania się. Ale na synodzie piotrkowskim, jaki odbył się w szesnastym stuleciu piętnowano nawet zdarzające się praktyki, iż plebani i wikariusze odmawiają Komunii wielkanocnej tym z parafian, którzy nie uiścili kolędy. Jeden z lokalnych synodów XVII-wiecznych zabronił w ogóle przyjmowania ofiar podczas kolędy. W osiemnastym stuleciu biskup przemyski Wacław Hieronim Sierakowski upominał tych kapłanów, którzy zamiast „kontentować się tym, co dostaną, zrażają swoją chciwością do kolędowego błogosławieństwa”. W XVIII-wiecznej publicystyce kościelnej adwersarzom zwolenników kolędy odpowiadano, by zauważali charytatywną działalność Kościoła, na którą także potrzeba było przecież środków; pisali więc kościelni publicyści, aby niechętni kolędzie baczyli, że Kościół wielokroć więcej oddaje wiernym niż podczas kolędy bierze... Dziś osławiona „koperta” służy z reguły potrzebom całej wspólnoty parafialnej, utrzymaniu kościoła, a i z reguły składa się ją w wielu parafiach nie konkretnemu kapłanowi, ale dopiero na tacę w kościele, jako formę podziękowania za złożoną wizytę duszpasterską.

Niech ich z miłością upomni...

Cele kolędy jako wizyty duszpasterskiej zostały bardzo wyraźnie sformułowane listem pasterskim krakowskiego biskupa, później arcybiskupa gnieźnieńskiego Bernarda Maciejowskiego w 1601 r. Podkreślono tu pastoralny, a nie tylko materialny aspekt wizyty duszpasterskiej. Z pisma tego dowiadujemy się również jak staropolska wizyta duszpasterska wyglądała. Chodzący po kolędzie kapłan miał: dokonać spisu parafian, sprawdzić, czy domownicy znają pacierz, „Wierzę w Boga”, przykazania, wypytać o obyczaje. Maciejowski polecił sporządzanie notatek z poczynionych spostrzeżeń według ustalonego formularza. Zwykle w niedzielę poprzedzającą wizytę duszpasterską trzeba było uprzedzić parafian o mającej się odbyć wizycie. A te miały odbywać się popołudniami. Wizytę kapłana ubranego w komżę i stułę obwieszczano sygnałem dzwonka, przy wejściu do domostwa zakrystianin lub organista śpiewali początkowe zwrotki kolędy. Jeśliby taki kapłan zetknął się z pijaństwem, znalazł lichwiarzy i krzywoprzysięzców, złodziejów, rozpustników, zabójców, czarowników i guślarzy niech ich z miłością upomni na osobności. Parafian ubogich, samotne panny wychowujące dzieci a także biednych żebraków i opuszczonych kapłani winni pocieszyć, a także zastanowić się „jak zaradzić ich potrzebom materialnym i duchowym”. Księża mieli także małżonkom zalecić miłość, dzieciom posłuszeństwo, starcom trzeźwość, kobietom unikanie plotek i... czarów.

2013-01-17 14:13

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kolęda w czasie pandemii

Epidemia COVID-19 mocno przemeblowała nam życie. Koronawirus rozstawił nas po kątach. W sytuacji nienormalności szukamy sposobów, jak zachować choć namiastkę tego, co jeszcze przed rokiem uchodziło za normalne.

Tak będzie też z wizytą duszpasterską, czyli kolędą. Zwykle ksiądz chodził od domu do domu, od drzwi do drzwi i zapraszany wchodził do domostw swoich parafian z modlitwą, wodą święconą, kolędą na ustach i dobrym słowem. Dziś dla wszystkich jest jasne, że to niemożliwe. Czy zatem wizyty duszpasterskiej w tym roku liturgicznym nie będzie? Gdybyśmy nadal mieli taką sytuację pandemiczną jak w grudniu i związane z tym obostrzenia sanitarne, to oczywiście, że nie. Niektóre diecezje, m.in.: katowicka, poznańska, legnicka, opolska, już zdecydowały, że wizyty duszpasterskiej tradycyjnie rozumianej nie będzie. Co w zamian? „Zamiast odwiedzin przez duszpasterzy w domach należy zaprosić mieszkańców do kościoła w mniejszych grupach na wieczorną Mszę św. Szczególną intencją tej Mszy św. winna być modlitwa za zaproszonych danego dnia parafian” – zarządził w Poznaniu abp Stanisław Gądecki. „Msza św., zastępująca odwiedziny duszpasterskie, ma być odprawiana w sposób uroczysty, z obowiązkową homilią. Ponadto, podczas tej Eucharystii, duszpasterze powinni odmówić modlitwę błogosławieństwa nad zebranymi i pozostałymi w domach mieszkańcami, zwłaszcza chorymi” – napisał z kolei bp Andrzej Czaja z Opola. Biskupi sugerują również, aby poświęcić wodę i wlać do pojemników, aby wierni zanieśli ją do swoich domów. Zachęcają również, aby wyłożyć kawałki kredy do oznaczenia drzwi i tradycyjne kolędowe obrazki.
CZYTAJ DALEJ

Najważniejsza świątynia świata

2025-11-04 13:44

Niedziela Ogólnopolska 45/2025, str. 20

[ TEMATY ]

homilia

Liturgia Tygodnia

Rembrandt – Wypędzenie przekupniów z świątyń

Nie zawsze zdenerwowanie, złość czy furia są moralnie karygodne. Raczej nie lubimy być pod wpływem nieprzyjemnych emocji. Delektowanie się spokojem jest dalece bardziej miłe. Tęsknimy za błogostanem, który młodzi określają słowem: chillout.

Nie zawsze zdenerwowanie, złość czy furia są moralnie karygodne. Raczej nie lubimy być pod wpływem nieprzyjemnych emocji. Delektowanie się spokojem jest dalece bardziej miłe. Tęsknimy za błogostanem, który młodzi określają słowem: chillout. W czasach napiętych terminarzy czy nadużywania social mediów, które trzymają nas w napięciu, a potem pozostawiają w stanie zbliżonym do stuporu lub depresji, to normalne. Bardzo potrzebujemy „świętego spokoju”. Nie zawsze jednak jest on ideałem ewangelicznym. Jeśli chcę zachować dobrostan, nie mogę odwracać głowy od ludzkiej krzywdy, która dzieje się na moich oczach. Nie wolno mi nie reagować, nawet wzburzeniem, gdy trzeba kogoś ostrzec przed niebezpieczeństwem, obronić przed agresorem czy zaangażować się w schwytanie złoczyńcy. Nie mogę wtedy powiedzieć: „to nie moja sprawa”, „od tego są inni”albo „co mnie to obchodzi”. To tchórzostwo. Tak rozumiany „święty spokój” jest nieprawością albo tolerancją zła. Jak mógłbym przymykać oko, gdyby ktoś popychał bliźniego na drogę upadku. Czy jest godziwe nieodezwanie się przy stole – dla zachowania pozytywnych wibracji – kiedy trzeba bronić ludzkiej i Bożej prawdy? Czy milczenie w sytuacji kpiny z dobra, altruizmu czy świętości jest godne chrześcijanina? Czy kumplowskie poklepywanie po ramieniu w imię „przyjaźni”, kiedy trzeba koledze zwrócić uwagę, upomnieć go lub nawet nim wstrząsnąć, uznamy za cnotę? Nawet kłótnia może być święta! Wszak istnieje święte wzburzenie. Jan Paweł II krzyczał do nas wniebogłosy, upominając się o świętość małżeństwa i rodziny oraz o ewangeliczne wychowanie potomstwa. Współczesna tresura, nakazująca tolerancję wszystkiego, wymaga sprzeciwu, czasem nawet konieczności narażenia się grupom uważającym się za wyrocznię. Jezus powiedział: „Przyszedłem ogień rzucić na ziemię (Łk 12, 49). To też Ewangelia. Myślę, że zdrowej niezgody na niecne postępki, zwłaszcza te wykonywane pod płaszczykiem „zbożnych” czynności czy „szczytnych celów”, uczy nas dzisiaj Mistrz z Nazaretu. Primum: zauważyć ten proces czający się we mnie. Secundum: być krytycznym wobec świata. W dzisiejszej Ewangelii Zbawiciel jest naprawdę zdenerwowany, widząc, co zrobiono z domem Jego Ojca. Nie używa gładkich słów i dyplomatycznych gestów. Zagrożona jest bowiem wielka wartość. Najważniejsza świątynia świata miała za cel ukazanie Oblicza Boga prawdziwego i przygotowanie do objawiania jeszcze wspanialszej świątyni, dosłownej obecności Boga wśród ludzi – Syna Bożego. Na skutek ludzkich kalkulacji stała się ona niemal jaskinią zbójców, po łacinie: spelunca latronum. Dlatego reakcja Syna Bożego musiała być aż tak radykalna. Jezusowy gest mówi: w tym miejscu absolutnie nie o to chodzi! „Świątynia to miejsce składania ofiar miłych Bogu. Pan Jezus złożył swojemu Przedwiecznemu Ojcu ofiarę miłości z samego siebie. Ta Jego miłość, w której wytrwał nawet w godzinie największej udręki, ogarnia nas wszystkich, poprzez kolejne pokolenia i każdego poszczególnie, kto się do Niego przybliża” (o. Jacek Salij). O to chodzi w autentycznym kulcie świątynnym.
CZYTAJ DALEJ

Prezydent Karol Nawrocki zapowiedział, że weźmie udział w Marszu Niepodległości

2025-11-08 09:44

[ TEMATY ]

Marsz Niepodległości

Prezydent Karol Nawrocki

Karol Porwich/Niedziela

Karol Nawrocki

Karol Nawrocki

Karol Nawrocki zapowiedział, że weźmie udział w tegorocznym Marszu Niepodległości w Warszawie. „W ubiegłych latach uczestniczyłem w nim jako prezes IPN, a tym roku pierwszy raz wezmę udział w jego obchodach jako prezydent”- napisał w artykule dla portalu „Wszystko co najważniejsze”.

W artykule pt. „Święto wolnych Polaków” prezydent zauważył, że „obchodzone 11 listopada Narodowe Święto Niepodległości, ustanowione na pamiątkę wydarzeń z 1918 roku, to jeden z ważniejszych dni w polskim kalendarzu”.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję